Kolejny trening- kolejny wysiłek. Od dziesięciu dni ćwiczymy, dość intensywnie. Chcemy być jak najlepiej przygotowani. Nie wiemy co nasz czeka w bitwie z czarnym ludem, ale wiemy, że nie zapowiada się kolorowo. Od czterech dni zadecydowaliśmy, że będziemy ćwiczyć razem we czwórkę. Dzięki temu będziemy mogli w spokoju sprawdzić swoje miecze w praktyce. Choć ciągle dość dużo się kłócimy, udało nam się odbyć w spokoju z jakieś trzy-cztery rozmowy. Nie pamiętam już kiedy ostatnio się śmiałam. I to właśnie mnie przeraża.
-Ej Łucja!- z wiru myśli wyrwał mnie Dawid.
-Co jest?- zapytałam dość miłym głosem. Nie chciałam kolejnej kłótni.
-Potrzebuję rozmowy z kimś. A właśnie tobie ufam najbardziej.
Nie powiem, schlebił mi tym. Spojrzałam na niego z ukosa i poklepałam miejsce obok mnie. Chłopak pospiesznie usiadł. Czułam, że chce zacząć rozmowę, tylko nie wie jak, a ja nie zamierzałam jej zaczynać. Patrzyliśmy się przed siebie jak zaczarowani. W końcu strażnik wody zaczął:
-Łucja... jak sądzisz.... czy jak wrócimy do naszego świata.... ja....ja....będę pamiętał Tośkę?
Spojrzałam na niego zmartwiona. Nie chciałam go łudzić, ale także zranić. W sumie sama nie wiedziałam, czy będę pamiętała Krystiana. Odparłam tylko:
-Nie wiem tego. Pozostaje nam tylko nadzieja, że będziemy o sobie pamiętać.
Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na niego, a on dalej patrzył przed siebie. Wydawał się taki smutny, załamany... Chciałam jakoś go pocieszyć, lecz wtedy doznałam szoku... Dawid płakał. Odruchowo przytuliłam go do siebie. Wiedziałam, że właśnie tego potrzebował, bo odwzajemnił uścisk. Trwaliśmy w nim kilka dobrych minut, wtedy znikąd pojawił się Krystian i zaczął się wydzierać:
-Co wy do cholery jasnej robicie?!
-Dawid mnie potrzebował! Przestań się wydzierać!
Nasz krzyk najwyraźniej usłyszała Tośka, bo szybko przybiegła. Ona jednak zareagowała inaczej niż Krystian, bo szybko podbiegła do swojego chłopaka i zaczęła go wypytywać, czy stała mu się jakaś krzywda. Poczułam wtedy ukucie w sercu. Podniosłam się, uśmiechnęłam się szybko do Tośki, a potem z poważną miną przeszłam obok Krystiana nic nie mówiąc.
-Łucja.... czekaj... przepraszam.
Nie czekałam. Udałam się szybkim krokiem, jak najdalej. Chciałam być teraz sama, lecz nie udało mi się. Mój chłopak podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę. Próbowałam mu się wyrwać, ale jego uścisk był za mocny. Zaczęłam więc spokojnie:
-Puść mnie.
-Nie.- odparł lekko.
-Krystian.- zaczęłam krzyczeć.- Do cholery! Wiesz dobrze, że Dawid i ja jesteśmy przyjaciółmi. Często jest tak, że przyjaciel potrzebuje przyjaciela. Nie ważne, czy ze sobą długo nie rozmawiali, bo ktoś inny stanął im na drodze (miałam tu a myśli Weronikę), jednak są ze sobą. Starają się odzyskać stracony czas! Nie musiałeś tak reagować! Wiesz dobrze, że kocham tylko Ciebie!
Chłopak zamiast coś powiedzieć przeciągnął mnie do siebie i pocałował. Właśnie tego potrzebowałam, uczucia, że ktoś mnie kocha. Po chwili zrobiłam się głodna i wraz z Krystianem postanowiliśmy udać się do domu. Po drodze żartowaliśmy, śmialiśmy się, zapominaliśmy o tym co nas czeka. Kiedy stanęliśmy w progu w drzwiach. Przeszył mnie szok, strach i wściekłość. W kuchni stał Mistrz, obok stali Tośka z Dawidem. Widać było, że czują to samo co my. Mistrz rzucił tylko:
-Już czas.
Dał nam jakieś ubrania i kazał się szybko przebrać. Stroje były typowymi strojami do walki, takich jakie widzi się np. w anime. Wzięliśmy do ręki miecze.Byłam zła, bo wiedziałam, że nie jesteśmy gotowi. Nie mieliśmy szans.
-Chodźcie!- zawołał pospiesznie Mistrz.
Udaliśmy się z nim na jakieś wielkie pole. Było naprawdę ogromne. Staliśmy na małym wzniesieniu. Po kolei z lewej Krystian, ja, Tośka i Dawid. Mistrz wycofał się do domu. Zostawił nas samych z naszym przeznaczeniem. Serce stanęło mi w gardle kiedy spostrzegłam, że za drugiej górki wyłania się czarny lud. Wyglądał tak samo, jak go zapamiętałam. Był tak samo przerażający. Teraz już wiedziałam, że nie ma odwrotu...